Prometeusz – Bóg stworzył człowieka. Człowiek zabił Boga.

pr0

 

Moment kreacji

Geneza – rozpad pochodzącej z kosmosu istoty jest faktycznym początkiem narodzin ludzkości; życie i autentyczny początek może mieć miejsce pod warunkiem zabicia jego twórcy – o tym mówi film Ridleya Scotta. Poświęcenie Inżyniera odzwierciedla redukcję boskiej doskonałości i zarazem zgodę na podział oryginalnej całości. Stworzenie zgodnie z neoplatonicznym paradygmatem oznacza rozlanie się nadmiaru, emanacje z punktu który sam w sobie jest wystarczalny i nie wymaga dopełnienia tudzież poprawek; nie zatrzymując się na sobie, pierwotny byt dokonuje auto-ograniczenia a ponieważ jest poza istnieniem uwarunkowanym, moment kreacji należy uznać za nie-zdeterminowany akt woli, czyli nie poprzedzony żadną koniecznością, a więc naciskiem, wybór. Pytanie o powody nie ma większego znaczenia ponieważ zanika kontekst przyczynowości. Z tym tłem, wszczepienie obcego DNA w zalążek struktur prostych form życia, równa się formie bez-przyczynowej rezygnacji z stanu początkowego na rzecz nowego istnienia, które jednak jest w stanie określić siebie na własnych warunkach. Ogołocenie w inkarnacji zyskuje wymiar udzielenia się w ofierze, w konsekwencji jest unicestwieniem boskości i wycofaniem, przekazaniem prymatu lub zrównaniem dzieła z własnym źródłem, dowartościowaniem i przekazaniem mu ognia boskości.

pr3

Pandora

Prometeusz przekuwa ideę i dopisuje jej nowe, tragiczne, zakończenie. Pełniący rolę boskich konstruktorów obcy, stanowią element zapoczątkowujący powstanie świadomego życia na Ziemi, rozpoczynają ewolucyjny cykl mający w rzeczywistości za cel ich od-tworzenie na poziomie genetycznym w ludzkiej analogii – obrazu i podobieństwa. Pozostawione przez obcych znaki w kulturowym środowisku człowieka zostaną później odczytanie jako zaproszenie do uzyskania odpowiedzi na kluczowe egzystencjalne pytania o początek i sens istnienia ludzkiego gatunku. Po odczytaniu mitologicznej warstwy obcego przesłania, zinterpretowanego jako mapy wskazującej punkt biologicznego pochodzenia człowieka, jesteśmy rzuceni w otchłań kosmosu, obcej planety na którą wskazywały symbole pozostawione przez nieznany gatunek. Po przybyciu, zamiast oczekiwanego wyzwolenia z pytań dręczących ludzkość od jej zarania, ekipa statku wpada w pułapkę, która okazuje się polem badań nad bronią masowej zagłady, domyślnie przeznaczonej do likwidacji organicznych istot zwiedzionych potrzebą odkrycia własnego źródła – puszki Pandory, raczej wątpliwego daru pozostawionego przez Zeusa ludziom, istotom które mogły podważyć sens Jego władzy.

Paradoks obcego

Poznaliśmy powody istnienia człowieka, nawet jeżeli wyjaśnienie wydaje się mało satysfakcjonujące lub zwyczajnie znajduje się poza obszarem logicznego tłumaczenia. Obcy stwarzają na takiej samej zasadzie jak robią to ludzie: przez odwołanie się do własnych możliwości. Spotkanie ludzi z Stwórcą nie przebiega jednak bez zakłóceń. Paradoks obcego polega na braku możliwości sformułowania właściwego języka komunikacji między człowiekiem a obcą formą życia. Różnice zawierają się nie tyle co w próbie stworzenia relacji, lecz są wynikiem mentalnych barier wynikających z odmiennych warunków rozwoju i adaptacji, co za tym idzie – logiki percepcji, umysłowej konstrukcji nie mającej odpowiednika. Stwórca z konieczności musi być inny od stworzenia a relacja pozbawiona warstw pośredniczących oznacza nie odzyskanie pierwotnego znaczenia, lecz jest czystym doświadczeniem tego co radykalnie inne w konsekwencji załamaniem systemu gdyż wyobrażenia ulegają dekonstrukcji, rzutowane pojęcia sprowadzają się do projekcji nas samych. Obydwie strony czeka zawód – pomyślcie o Bogu który widzi człowieka sięgającego po Jego atrybuty a zrozumiecie obietnicę śmierci jaka pojawia się na kartach Księgi Rodzaju. Natomiast człowiek nie wytrzyma próby widząc, że coś co ma być jego punktem wyjścia, okazuje się czymś ekstremalnie niepodobnym, pozbawionym płaszczyzny koniecznej do racjonalnego kontaktu, nieudaną próbą wyjścia poza własną definicję. W końcu Peter Weyland szuka u Inżynierów odpowiedzi na przerwanie procesu biologicznej degradacji, pragnie nieśmiertelności, która z perspektywy quasi-boskiego konstruktora musi wydawać się zamachem na jego kompetencje. Człowiek pragnie stać się Bogiem – jedyną odpowiedzią na próbę „wejścia w buty” istoty będącej z definicji gorszym gatunkiem, jest śmierć. Imitujący człowieka android David ginie zabity przez obcą istotę, wraz z nim życie traci konstruktor Davida, a faktycznie jego ojciec. A co jeśli szukając Boga przekonamy się że Bóg jest naprawdę Diabłem? Wizja Scotta odbudowuje obraz demiurgicznego stwórcy, pośredniczącego w akcie kreacji, nigdy nie będąc autentycznym twórcą, dlatego Elizabeth Shaw nawet po rozczarowaniu wynikającym z rozbiciem jej idealistycznego wyobrażenia, nie traci wiary na odkrycie prawdy.

Zabić Ojca

Figura ojca jest kluczowym symbolem dla całego filmu. Relacja między Weylandem a Davidem ma w zalążku odzwierciedlać znacznie większy obraz stosunku pomiędzy obcymi stworzycielami a ludzkim gatunkiem. Konstruktor maszyny naśladującej ludzkie zachowania tak na dobrą sprawę przedłuża własne istnienie – to także ta sama relacja między ojcem a jego dzieckiem. Brak ciągłości czyli nietrwałość jest jedyną racją bytu istnienia takiego „dziecka”, o którym Weyland mówi iż zastępuje mu syna, którego nigdy nie miał. Zachowanie continuum bytu wiąże się jednak z pewnym ryzykiem – nie tylko rozszerzeniem funkcji życiowych ale także z dziedziczeniem władzy. Oryginalny mit Prometeusza zdradza obawy Zeusa o podważenie Jego pozycji. Człowiek jest istotą która może zanegować potrzebę wyjaśnienia własnego pochodzenia przez odwołanie się do nadrzędnego Stwórcy – zrekonstruowany przez technologię mit wyklucza pojawienie się w układzie boskiej interwencji, ponieważ w odtworzonym panteonie to człowiek zajmuje miejsce Boga, przejmując narzędzia kreacji prolonguje ideę stworzenia, w formie syntetycznej nadaje jej nowy kształt, a faktycznie uzurpuje pozycję do bycia jedynym twórcą co z kolei niesie zagrożenie dla konieczności istnienia boskiego pierwiastka ponieważ celem każdego stworzenia jest odkrywanie jego twórcy. Powodem metaforycznej śmierci Boga paradoksalnie stają się Jego dzieci, człowiek jest zdolny do używania narzędzi kreacji ale w konsekwencji sam zostaje zanegowany przez życie pochodzenia nie-organicznego, co w całej serii widać na przykładzie podwójnej roli jaką przyjmują maszyny imitujące człowieka: każdy robot działa z autonomią ignorującą cele załogi. Wydaje się że to właśnie zrozumieli obcy w ciągu milleniów manipulacji procesem genetycznym – jednak przeszkodą w dokończeniu masowej eksterminacji ludzkiego gatunku, ironicznie okazała się kolejna próba kreacji. Sterowanie puszką Pandory w końcu obróciło się przeciwko rasie kosmicznych inżynierów: organiczna maszyna, której celem miało być czyste niszczenie biologicznego życia, stało się empirycznym dowodem na stopniowe przejścia w hierarchii władzy. Inżynierowie zapoczątkowali cykl, którego końcem jest eliminacja formy wyjściowej i dalsza ewolucja w nieprzewidywalnym kierunku, dlatego chcą nas zabić. Ludzie rozumieją to szczególnie, a to David mówi iż po śmierci osoby, która go zaprogramowała, będzie w stanie uzyskać wolność; podobne pragnienia wyraża biologiczna córka szefa korporacji, która ma dość pozostawania na miejscu zastępcy w układzie organizacji. Dynamika stworzenie-stworzyciel powtarza się tutaj szczególnie, w rezultacie wyłania się wzorzec afirmujący miltonowski paradygmat, głoszący iż żadna cywilizacja nie pozostanie w ogonie poprzedzających ją istot gdyż lepiej jest rządzić w piekle niż służyć w niebie.

Koniec to dopiero początek

 

pr5

Król panuje a potem umiera. Taka jest naturalna kolei rzeczy. Słowa córki Petera wyrażają archetypiczny przykład podstawy koniecznej do zmiany. Temu mechanizmowi sprzeciwia się jednak pragnienie osiągnięcia nieśmiertelności, co ironicznie stanie się powodem śmierci Weylanda. Ostatecznie także obcy przejawiają instynkt samozachowawczy; walka toczy się o podtrzymanie statusu quo co doprowadza do konfliktu ponieważ żadna ze stron nie chce żeby ich dzieci wyegzekwowały do końca zakodowany w naturze instynkt sukcesji. Każdy z nas czeka na śmierć rodzica – mówi David, jednak Elizabeth Shaw zaprzecza na co humanoidalny android odpowiada cynicznym uśmiechem, doskonale zdając sobie sprawę z uwarunkowań jakie przejawia ludzki gatunek i dlatego to on będzie tym, który wykona rytuał ostatniego namaszczenia na swoim przyszywanym ojcu, mając od początku świadomość niepowodzenia misji i niejako wbrew myśli swojego twórcy.

Znalezione ciała kosmitów i eksperymenty na egzotycznej broni to nic innego jak próba kreacji życia przez jego antytezę. Śmierć obcych w pewnym sensie została zaprogramowana w sposób odzwierciedlający narodziny ludzkiego gatunku. Do rozpoczęcia nowego życia, konieczne jest poświęcenie, złożenie ofiary której rytualna śmierć stanowić ma przeobrażenie reprezentujące naturalne przejścia zaniku i odrodzenia w cyklu przyrody. Konieczne jest dostrzeżenie w logice Inżynierów nie apokaliptycznej motywacji lecz mentalności ogrodniczej przekształcającej część środowiska w otoczenie potencjalnie sprzyjające rozwojowi życia. Czasem żeby coś zbudować, najpierw trzeba coś zniszczyć – David podsumowuje cele obcych stwórców a jednocześnie wskazuje na konieczny aspekt transformacji, która nie redukuje się do bezmyślnego holocaustu. Po części wyjaśnia także własną motywację w zakresie ingerowania w fizjologię członków załogi, wcielając w życie tezę iż żeby stać się twórcą należy ponieść konieczną ofiarę. Cóż, robot jest w końcu przedłużeniem woli swoich twórców, a tym samym nosi w sobie zarodek woli panowania i przekroczenia własnych granic; w konsekwencji to on jest kolejnym celem ewolucji, faktycznym następcą w stopniowaniu form życia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii analiza, filmy, filozofia, mindfuck, psychologia, Rozkminy i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz